Pilates na stres
Stres nie zawsze krzyczy. Czasem siedzi cicho w napiętym karku, w bezsennej nocy, w ucisku w żołądku, w braku oddechu. Lęk nie zawsze ma imię – bywa tylko niepokojem, który towarzyszy nam od rana, zanim jeszcze wstaniemy z łóżka.
W dzisiejszym świecie ciało bardzo często płaci za to, czego psychika nie jest w stanie już unieść. Życie w ciągłym pędzie, oczekiwania, presja, nadmiar informacji – wszystko to zostawia w nas ślad.
I właśnie dlatego warto przypomnieć sobie, że ruch może być formą terapii.
Nie tej w gabinecie, z fotelem i analizą dzieciństwa – ale tej codziennej, cielesnej, dostępnej tu i teraz.
Pilates, choć subtelny i spokojny, działa bardzo głęboko. Przede wszystkim uczy nas wracać do ciała. Zatrzymać się. Poczuć oddech. Poczuć siebie. I to właśnie ten powrót do ciała często staje się pierwszym krokiem w wychodzeniu ze spirali napięcia.
Gdy świadomie poruszasz miednicą, wydłużasz kręgosłup, rozluźniasz ramiona – zaczynasz zauważać, gdzie ciało trzyma stres. Zamiast go tłumić, możesz mu się przyjrzeć. I powoli, delikatnie, pozwolić mu odejść.
Pilates pomaga też w budowaniu wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Wzmacnia nie tylko mięśnie głębokie, ale też zaufanie do samej siebie. Bo kiedy ciało staje się silne i elastyczne, coś się zmienia również w psychice – lęk przestaje dominować. Pojawia się przestrzeń.
Nie musisz być „elastyczna”, „w formie”, „ogarnięta”, żeby zacząć.
Wystarczy, że jesteś.
Jeśli czujesz, że stres przestał być czymś przelotnym, a stał się codziennością – spróbuj poruszyć się z czułością.
Nie dla efektu, tylko dla ulgi. Nie dla zmiany wyglądu, tylko dla ukojenia.
Pilates to spotkanie z ciałem, ale też – z samą sobą. To chwila, w której nie musisz udawać, że wszystko jest w porządku. Możesz po prostu przyjść taka, jaka jesteś. Z napięciem, zmęczeniem, stresem. I zacząć oddechem.
Bo każdy ruch, nawet najmniejszy, może być początkiem zmiany.